- Zakochany? - wpatrywałeś się w nią z uśmiechem.
- No, nawet bardzo. Ale Ana to taka dziewczyna, która chyba boi się tej miłości. A to taki cudowny mężczyzna. Opiekuńczy, kulturalny, pracowity, wie pan takich to w dzisiejszych czasach ze świecą szukać.
- A ona go nie kocha?
- Wie pan, może i kocha, może i nie. Mi tam zawsze mówi, że dobrze jej tak jak jest. Ale czy ja wiem? Ona raczej do tych smutnych ludzi należy, a on chyba nie chce by jeszcze bardziej cierpiała i żyje w tej przyjaźni, tylko po to by być blisko niej. Szkoda tej dziewczyny, bo taka naprawdę dobra z niej osoba, ale no co ja mogę zrobić? My to znaczy, ja i Elunia już z nią na ten temat rozmawiałyśmy, ale ona uparta jest. Ale może pan przemówi jej do rozumu.
U pani Basi spędziłeś blisko dwie godziny, poznając Anastazję z dzisiaj, nie tą sprzed 9 lat, ale tą która żyje teraz. Czy bardzo się zmieniła?
Trochę na pewno, ale jeszcze nie na tyle, by przestała bać się miłości.
Krótko po 23 usłyszeliście odgłos obcasów stukających po płytkach, a potem dźwięk przekręcanego kluczyka w drzwiach.
- To ona. - uśmiechnęła się pani Basia.
Szybko pożegnałeś się ze staruszką, narzuciłeś na siebie cienką bluzę i już po chwili stałeś przy drzwiach o numerze 9.
Bałeś się?
Chyba tak. To była tylko Anastazja, tylko Twoja przyjaciółka sprzed lat, ale tak naprawdę to była osoba, której zawdzięczałeś naprawdę wiele.
Widziałeś jej zdjęcia na jednym z portali społecznościowych, ale tak naprawdę nie miałeś pojęcia czy bardzo się zmieniła.
Kiedy widzieliście się po raz ostatni, przelotem na jednych z rekolekcji, dwa lata po Twoim wyjeździe, miała 19 lat, dziś ma tyle ile Ty, kiedy się poznaliście - 26.
Zapukałeś trzy razy. Drążące ręce założyłeś za siebie i za nim drzwi się otworzyły wezwałeś Boga, prosząc o siłę.
Usłyszałeś stukanie obcasami i głośny śmiech zza drzwi, które po chwili pewnym ruchem otworzyły się na oścież.
- Wchodź, zaraz dam Ci tekst. - powiedziała, nie patrząc na Ciebie, zbyt pochłonięta rozmową przez telefon. Tego spodziewałeś się po waszym pierwszym spotkaniu po latach? Że Cie nie pozna? Że pomyli Cie z kimś innym? Na pewno nie.
Odstawiłeś kulturalnie czarne adidasy przy szafce w przedpokoju i szybkim krokiem podążałeś za nią. Przez korytarz, starymi drzwiami poprowadziła Cie przez kuchnie do salonu, gdzie wskazała na kanapę, na której po chwili usiadłeś, czując słodki zapach perfum roznoszący się po mieszkaniu. Stanęła do Ciebie tyłem energicznie grzebiąc w komodzie, co chwilę odpowiadając swojemu rozmówcy.
I to wszystko wydało się jakoś wygodne, idealne by rozejrzeć się po jej małym świecie.
Jasne, brązowe ściany idealnie komponowały się z panelami, gdzieniegdzie przykrytymi włochatymi dywanami. Pod największą ścianą, na której powieszona była duża antyrama ze zdjęciami, na której znalazłeś waszą małą wspólną fotografię, stała bordowa kanapa, na której zająłeś miejsce. Przed nią ustawiony był biały stolik, przy którym wyobrażałeś sobie siedzącą Anastazje z kubkiem kawy. W rogu pokoju, tuż przy drzwiach balkonowych stała szafka z telewizorem, a tuż obok niej komoda, przy które stała drobna osóbka. Miała jeszcze dłuższe włosy niż, kiedy widziałeś ją ostatnim razem. Ubrana była w wąskie, ciemne spodnie, czarne buty na obcasach i jasną, fioletową koszule.
- Dobra Fabian, do zobaczenia niedługo, cześć! - po chwili odłożyła jasnego smartphone na komodzie, wzięła w dłonie plik kartek i zaczęła mówić. - Napisałam ten felieton, daj go do redakcji, ale nie jestem pewna, czy o to szefowej chodziło. - powiedziała, stojąc przed Tobą. Kiedy pokonała te parę kroków? Nie wiesz. Czego Cie wciąż nie poznawała? Czy aż tak się postarzałeś?
- Anastazjo chyba mnie z kimś pomyliłaś.
- Nie przyjechałeś po artykuł do gazety? - przyjrzała Ci się pierwszy raz odkąd stanąłeś w jej drzwiach.
I po chwili zauważyłeś jak zamiera, jak całe jej ciało się spina, a jej powieki zaczynają drgać. - Rafał? - szepnęła.