środa, 25 marca 2015

6.


Odnalazłeś ją. Dzięki wspólnym znajomym któregoś deszczowego dnia w środku maja, zatrzymałeś srebrne Audi pod jedną z warszawskich kamienic. Czego nie zdziwił Cie widok, jaki roztaczał się w okolicy? Zapewne, dlatego że znałeś ją jak mało kto. 
Stare tramwaje powoli przemieszczały się po torach, a z okien wisiały donice z długimi, pękami kolorowych kwiatów. W jednej z kamienic na parterze, znajdowała się mała kawiarnia z ogródkiem wystawionym na chodnik. I jakoś tak z banalną łatwością byłeś w stanie wyobrazić sobie ją, siedzącą na turkusowym krześle, zaczytaną w kolejnym tomie poezji. 
Czy wciąż potrafiła uronić łzy przy wierszach wojennych poetów? 
Czy nadal przed rozpoczęciem podróży w świat poezji, zatapiała nos w kartki, jakby chcąc pochłonąć historie całą sobą?

Nie wiedziałeś tego. Tak naprawdę nie wiedziałeś wielu rzeczy, które się u niej działy.

Samochodowy zegarek pokazywał Ci piątą po południu. 
I byłeś jakoś dziwnie przekonany, że ze swoją perfekcją jeszcze nie wyszła z pracy. Opuściłeś delikatnie samochody fotel, wyjąłeś z reklamówki świeże bułki i po chwili zatopiłeś się w lekturze, któregoś z artykułów napisanych przez nią. 

"Czasem coś piszę." Szepnęła Ci któregoś dnia, zanim dowiedziałeś się o kilkudziesięciu wygranych przez nią konkursów literackich. Nie było dla Ciebie zdziwieniem, że dwa razy w miesiącu w jednym z głównych polskich pism ukazywał się jej felieton. 
Kiedy wybiła godzina dwudziesta, a do kamienicy numer 10 nie weszła drobna blondynka, zacząłeś zastanawiać się czy aby nie popełniłeś błędu przyjeżdżając tutaj. 

Wysiadłeś z samochodu, minąłeś sporą grupkę młodych warszawiaków, których śmiech roznosił się po całej dzielnicy i sprawnymi ruchami wbiegłeś na 2 piętro. 
Zapukałeś trzy razy w brązowe drzwi, ale odpowiedziała Ci cisza. 
Po 30 minutach znów spróbowałeś, z takim samym skutkiem. 
O 21 wykonałeś taki sam gest, pukając znów trzy razy i wtedy drzwi z naprzeciwka delikatnie się uchyliły, a po chwili stanęła przed Tobą kobieta z krótkimi, siwymi włosami i okularami na nosie. 
- Kogo pan szuka?
- Anastazji Koniecznej. 
- A z kim mam przyjemność? - przyglądała Ci się z uśmiechem. 
- Rafał Michalski, jestem starym przyjacielem Anastazji. 
- Skoro przyjaciel naszej Any to zapraszam na herbatę, przed 23 nie zastanie jej pan. - uśmiechała się przyjaźnie, wpuszczając Cie do mieszkania.

- Przepraszam, ale skleroza człowieka dopada. - śmiała się cicho. - Nie przedstawiłam się, Barbara Witczak. - podała Ci pomarszczoną ze starości dłoń. - Długo zna pan Anę?
- Tak naprawdę 11 lat, ale od 7 niestety nie mam z nią kontaktu, a że mam plan pobytu przez tydzień w Warszawie to postanowiłem ją odwiedzić. - odpowiedziałeś, popijając ciepłą herbatę.
- Jak zdołał pan ją odnaleźć, to taka niedostępna dziewczyna? 
- Wspólni znajomi. - uśmiechnąłeś się. - Niedostępna pani mówi? Czyli nic się nie zmieniła. 
- Anastazja to naprawdę cudowna dziewczyna, ale chyba życie ją nie szczędziło. Bardzo zapracowana, wiecznie zaganiana. Na szczęście ma dwoje wspaniałych przyjaciół, którzy potrafią zrobić dla niej wiele. 
- Zawsze taka była. Jednocześnie smutna i dziwnie radosna. Miało się wrażenie, że 24 godziny w dobie to dla niej za mało. 
- Oj ma pan racje.
- A mogłaby mi pani opowiedzieć o jej przyjaciołach? 
- Ela to taka naprawdę cudowna duszyczka. Kiedy dziewczęta studiowały to mieszkały tutaj razem. Wie pan przy Anie to Elunia to taka wielka wariatka, studiowała malarstwo, teraz organizuje wystawy w całej Europie, o widzi pan ten obraz w przedpokoju to jej, piękny prawda? A tak jak nie ma jakiś zamówień na obrazy to prowadzi takie biuro, gdzie organizują różne przyjęcia, wesela, chrzciny, Anastazja bardzo często jej tam pomaga. Naprawdę Ela to taka wspaniała dziewczyna, często siadała tutaj u mnie na fotelu i grała na gitarze, wie pan ja już słabo widzę, więc to były takie piękne chwile, kiedy czuło się tylko uszami, a zmysł wzroku na chwilę się usypiało. 
- A ten drugi przyjaciel? 
- Ogląda pan czasem siatkówkę?
- No jasne, że tak. 
- No to on właśnie siatkarzem jest, ma na imię Fabian, jest rozgrywającym, kiedyś mi tam tłumaczył o co z tym chodzi, ale ja już nie pamiętam. - uśmiecha się do Ciebie przepraszająco. - On to tak naprawdę bardzo zakochany w naszej Anastazji. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz